W
domowym zaciszu rybę możemy jeść jak nam wygodnie. Natomiast jeśli chcemy
zaprosić gości na obiad, na który podamy rybę, powinniśmy wiedzieć jakich
sztućców użyć.
Jeszcze
nie tak dawno, w pewnej kaszubskiej restauracji podali do ryby dwa widelce.
Dzisiaj już wiem, że to relikt minionych lat i kucharskie faux pas (czyt. „fo
pa” przyp. aut.).
Na
przystawki zarówno zimne jak i ciepłe, bez względu jak są podawane (śledzie,
wędzony łosoś, rolmopsy, ryba po grecku itp.) konsumuje się przy użyciu
zwykłego noża i widelca. Gdy główną rolę w daniu głównym gra ryba, podaje się
sztućce do ryb- szeroki widelec i nóż przypominający łopatkę. Nóż bynajmniej
nie jest nam potrzebny do krojenia, a do rozsuwania rybiego mięsa oraz
nakładania na widelec. Jeśli takowych sztućców nie posiadamy w domu, nóż i
widelec powinny wystarczyć, ale każda szanująca się restauracja powinna zadbać
o odpowiednie sztućce do ryb.
Rybę
podajemy bez ości, głowy i ogona. Fakt, pstrąga przyrządza się w całości, ale
podaje się bez powyższych części. Na wszelki wypadek podajemy dodatkowy
talerzyk na ew. ości i inne niejadalne części, które pominęliśmy- niechcący
oczywiście.
W
restauracjach możemy się spotkać z podawaniem ćwiartki cytryny do ryby. Powinna
być pozbawiona pestek i w towarzystwie owego talerzyka na odpadki.
Trochę
nie rozumiem kucharzy*, którzy na rybę kładą plasterki cytryny. W jakim celu? Jak
mam niby z nich skorzystać? A może to dekoracja? W każdym razie cytryna nie jest niezbędna, a
jeśli już jest to powinna być ćwiartką, bez pestek a najlepiej, żeby była przycięta
na wierzchołkach, co pozwala w łatwiejszy sposób ją uchwycić i wycisnąć.
A
co z winem? Wino i ryba to najwspanialszy, i pokuszę się nawet o określenie-
najzdrowszy duet. A najwspanialsze jest to, że nie musimy podawać jedynie
białego wina. Jako miłośniczka wina czerwonego, powiem tylko tyle, że dobór
wina zależy od tego jaka to ryba i jak jest przyrządzana. Można przyrządzić
rybę z sosem na bazie czerwonego wina- wtedy do posiłku podajemy czerwone wino.
Winem zajmę się przy innej okazji, na pewno pojawi się taka notka na Le
Poisson.
*nie
wiem czy istnieje osobna nazwa na ludzi, którzy gotują w zwykłych knajpach np.
nad naszym polskim morzem.